26.05.2015

gra w żółte czyli wyścigi i po wyścigach.



"Wake to see your true emancipation is a fantasy"






I w tej właśnie chwili przestaliśmy się ścigać. Zahamowałeś zbyt szybko, poczułeś jak każdy mięsień w Twoich nogach zamienia się w beton. Ciężki, bolesny i nie plastyczny. Oparłeś dłonie na kolanach, przez ułamek sekundy próbując złapać oddech i jednocześnie coś do mnie powiedzieć. Pewnie robiłabym właśnie to samo gdyby nie fakt, że leżałam teraz jak długa jakieś 4 metry za Tobą. Wbita w beton na jakieś dwa centymetry. Jeśli mowa o centymetrach, to jakiś 3 zabrakło a nie miałabym czym przeżuwać kolacji innej niż kasza manna. Zdarta skóra na dłoniach, łokciach i kolanach. Stan, który każdy tak dobrze zna i nikomu nie poleca. Chyba, że w złorzeczeniach szeptanych w gniewie. Dopiero później pieczenie, ból w kościach, trzewiach i kilka mimowolnych słonych łez. To co wtedy powiedziałam, kiedy zdążyłeś już do mnie zawrócić i próbowałeś niezdarnie zdrapywać mnie z chodnika, nie nadaje się do zacytowania. Podniosłam się, z wysiłkiem przeszłam pięć niekończących się metrów żeby położyć się na chwilę na miękkiej, chłodnej i wilgotnej już przed wieczornie trawie. Wziąłeś moją głowę na swoje kolana i widziałam w Twojej twarzy jak bardzo Ci żal, że kazałeś mi tak biec. I w sumie byłam trochę zła. Zła, że beton taki twardy, człowiek taki kruchy, ból taki okropny. I że kazałeś mi biec, a ja zgodziłam się na tę grę w wyścigi. I wiesz, ludzie to kretyni- ścigają się ze sobą, biegają za sobą i kończą właśnie tak, wbici w beton. Całe szczęście jeśli nie łamią przy tym nóg, rąk, karków. Siebie, zasad i innych. 
Dziś, pod prawym kolanem mam ciągle tę małą bliznę. Przypomina, że wyścigi może i pokazują kto jest najszybszy, ale także jak bardzo twarde jest upadanie na beton. 

- - -










/top- pineapple/ leggings- river island/ coat- FrontRowShop.com/ bag- mohito/ shoes-@/


15.05.2015

uśmiechy i maskary.



"When you close your eyes, 
tell me what you see"






Stoję na dworcu. Znam ich sporą ilość. Wiem ile przystanków trzeba przejechać żeby znaleźć się tam gdzie chcę. Znowu. 
Stoję na dworcu. Pada deszcz. Woda pomału i skrupulatnie wsiąka w moje buty. Rozglądam się. Widzę, że nie tylko w moje. Na szczęście tusz do rzęs mam wodoodporny. 
Ludzie pchający się do wejść autobusów prychają i marudzą pod nosem jeden na drugiego: "wsiadać no, szybciej no, pada no..!" Kobieta z twarzą, która mogłaby popsuć i tak już marny nastrój zbliża się w moim kierunku. Wszystko byłoby okej gdyby nie te usta wykrzywione w przeciwieństwo uśmiechu. Ogromna, smutna podkowa w miejscu warg. Taka na nie-szczęście. Pyta czy aby na pewno 'stąd' dostanie się teraz do 'tamtąd'. Odpowiadam grzecznie,że tak. Po trzech minutach wiem, że jej syn jest prawnikiem, mąż lekarz, ona uczyła się rosyjskiego, przez jakiś czas była nauczycielką, później już nie,a kiedyś to było inaczej wszystko, a ten jej syn, prawnik...pewnie nie ma dla niej czasu. Nagle zza pleców dochodzi mnie głośny śmiech, podwójna salwa z młodych gardeł. Ona śmieje się chowając mu się w ramie, on śmieje się wesoło kręcąc parasolem i patrząc na nią. Nawet deszcz jakby trochę ich omijał. W tej chwili przestaję tam być. Znikam. Nie stoję na dworcu. Leżę z Tobą w tamtym zielonym pokoju. I śmieję się. Śmieję Ci się w ramię, śmieję Ci się w usta, śmieję Ci się w oczy, śmieję Ci się w dłonie, śmieje Ci się w serce. Łzy płyną mi po policzkach. Pamiętasz, że płaczę ze śmiechu? Nigdy wcześniej, ani nigdy później się tak nie śmiałam. Do dziś używam tylko wodoodpornej maskary. Na wypadek gdybyśmy się znowu tak spotkali.
_ _ _












/coat- h&m/ shoes- primark/ bag-@/ hat, watch- vintage/ 


5.05.2015

liczba Dunbara i rozbłyski.




"No stranger would it be
If we met at midnight
In the hanging tree"






Podobno, średnia ilość znajomych, z którymi utrzymujemy jakikolwiek kontakt i więź (nie, oglądanie postów na wall-u Facebooka się nie liczy) wynosi około 150 osób. A ilość osób, które średnio poznajemy w życia? Niezliczona. Dlaczego więc, tylko tak, wydawałoby się, niewielki ułamek tych osób, pozostaje w naszym kręgu znajomych? Naukowcy twierdzą,że jest to zdeterminowane przez budowę i możliwości naszego mózgu. Zabawne, że w 2015 roku normalnym jest gromadzenie na portalach społecznościowych typu Facebook setek 'znajomych' mimo, że nasz mózg nie zmienił się w tej dziedzinie od neolitu.


  Nie zapamiętujemy wszystkich poznanych twarzy, imion, głosów, specyficznych gestów. Niektórzy mijają nas jak odbicia w witrynach. Trzy sekundy rozmazanych sylwetek i już ich nie widać. Znikają twarze, a w naszej głowie nie zostaje po nich nic. Inni za to pojawiają się jak rozbłyski fajerwerków na nocnym niebie. On jak złota rozgwiazda, ona jak czerwony wachlarz. Widać ich wyraźnie, intensywnie. Często niespodziewanie, otwieramy usta i mówimy bezgłośne'wow'. Zapamiętujemy ich na długo, często na zawsze i nawet jeśli równie szybko znikną to po takich spotkaniach sami sobie wydajemy się jacyś inni, trochę zmienieni, zauważamy więcej i świat wydaje się nagle jakby ciekawszy...
- - -









/pants- river island/ bag- mohito/ watch- vintage/ shoes-h&m/ shirt- sh/