26.08.2014

sea ​​of gratitude.

"From out the mist, we'll reappear 
Floating away in a daydream
So was it real, I'm not so clear
We open our eyes to a sunbeam"



Przed Państwem 5 sposobów jak kreatywnie spędzić lato w mieście! 
Po pierwsze: posprzątaj mieszkanie. Po drugie: odpocznij! Ok, żartowałam i w sumie to idzie jesień, nie? Podobno w okresie wakacyjnym i tak nikt nie czyta blogów. 
Proporcjonalnie do tego, słyszałam, że opublikowanie zdjęć w samym bikini zdecydowanie podnosi statystyki. No to sobie nie popodnoszę. To sobie statystyki u mnie na wakacjach jeszcze poleżą, a co, taka jestem dobra i im pozwolę!

A skoro i tak nikt nie czyta to sobie napiszę, to sobie podsumuję. Tak, wiem, że to końcówka lata, a nie roku i jak przystało na utarte schematy takie rozliczenia powinnam robić właśnie wtedy. Ale nie robię. 
U mnie życie trwa od lata do lata. Jest lato i pozostałe 10 miesięcy. Są historię zrodzone z lata i historie 
z reszty roku. Jest lato i pozostałe pory roku. Zegar słoneczny. Bez słońca nie działa. 

I wdzięczna jestem za to każde lato. A może po prostu należy mi się? i następstwo pór jest przecież niepodważalnie oczywiste? I to jest słuszne pytanie i dobrze wiedzieć czy przyjmujesz rzeczy za oczywiste czy z wdzięcznością. 
Często czuję, że nasze (moje!) niezadowolenie przeważnie wynika wcale nie z tego czego nam brak, ale pojawia się dlatego,że za wiele rozmyślamy o tym czego nam brakuje zamiast zauważać jak wiele mamy i być wdzięcznym za to wszystko co posiadamy.

I nie ważne gdzie lokujemy tę wdzięczność- w Bogu, w losie, w przeznaczeniu, czasie, życiu, sobie, w kimś innym. To wartość, która najpiękniejsza jest poza wszelką lokacją, szerzej. I nie uważam, że jest równoznaczna z oczyszczeniem. Oczyszczenie to tylko słowo i stan, katharsis to akt i symbol, ale to właśnie wdzięczność jest UCZUCIEM. 

A więc, wdzięczna jestem min. za:
- piasek pod stopami, nawet ten brudny i zimny. 
Za rzeczy, których nigdy nie miałam i których nigdy nie dostałam bo to nie oznacza 
mieć mniej, może to właśnie martwić się mniej o te parę rzeczy. 
Za to, że rozumiem, że moi rodzice i rodzina chcieli mnie wychować na jak najlepszego 
człowieka nawet jeśli trudno było to czasami dostrzegać poprzez różne problemy, 
które znajdziecie w każdym domu. 
Za starszego brata, chociaż miłość rodzeństwa bywa czasami bardzo trudna (zwłaszcza 
jak się ma starszego brata:)). 
Za to, że ktoś mi kiedyś powiedział, że jestem najwartościowszą i najpiękniejszą 
istotą na świecie i w takim momencie na prawdę taką się stajesz. 
Jestem wdzięczna za wiele krzywd i porażek, które nie były do uniknięcia, ale bez 
których zrozumiałabym na pewno o wiele mniej. 
Za uczucia najwspanialsze i za te całkiem ciemne, które tworzą całość. 
Za to, że otrzymałam pewne talenty chociaż nie zawsze wiem czy to na pewno dar czy 
może wieczne przekleństwo niepokoju, działania i potrzeby kreowania. 
Za tę możliwość kreowania, która jest niesamowita, a o której często zapominamy. 
Za to, że mogę sobie pozwolić na jedzenie w łóżku, z głową w dół, słodkich winogron 
i marzenia o jednorożcach (no przecież wiadomo,że istnieją!). 
Że mogę widzieć świat, mogę się uczyć, mogę pisać ten tekst, mogę słuchać muzyki
 i marnować słowa na głupie żarty.
Za przyjaźń i ludzi.
Za chwile bezpieczeństwa, wzruszenia i spokoju.
Za system ogrzewania centralnego i dobre dłonie.
Jestem wdzięczna za to,że uczę się być wdzięczną.
I najbardziej, za coś czego nie można stracić, zgubić, odebrać,za 'rzecz', która jest
 możliwa gdziekolwiek się nie znajdujesz i w jakimkolwiek momencie swojego życia 
byś nie był. Nawet jeśli uważasz, że w tej chwili twoje życie i świat dookoła to 
największe gówno jakie istnieje. W tym wszystkim możesz przecież kochać i (o cholera!)
 być kochanym. Nawet jeśli nieidealnie. 

A Ty, jesteś wdzięczny?












/sunglasses- born86/ dress- it's a beachlife/


4.08.2014

where I belong.

"bang bang 
boom boom 
pop pop"




Dźwięki gitary oderwały mnie od czytania książki, podniosłam głowę, zaciekawiona skąd dochodzą te odgłosy. Jakieś dwadzieścia metrów dalej, na innej ławce, poprzez dzielącą nas łakę, dostrzegłam grającego mężczyznę. Te żywe dźwięki w jednej chwili przyniosły mi wiele obrazów z przeszłości. Dobre uczucie. Młodsze lata. Zupełnie inne niż to lato. Chciałam obserwować tego człowieka, chciałam słuchać tych strun.

A co ja robiłam na tej ławce? Oswajałam miejsce. Ile dni, tygodni, miesięcy,lat trzeba spędzić w jakimś mieście żeby uznać je za swoje? Żeby powiedzieć-'znam to miasto', a mijani ludzie żeby mieli jakby znajome nam twarze? A może wolno nam być przypisanym do jednego miejsca? Bardziej tam gdzie się rodzisz, czy tam gdzie umierasz? Ile ulic trzeba przejść, zakrętów minąć, ile się potknąć razy o ten sam wystający bruk? 

 Na murku siedzą dzieci, jakieś kobiety, zaszło słońce, ciepło świecą latarnie, gdy ich mijam patrzą na moją twarz, a ja, ja czuję jakby mojej twarzy nie było. Ile potrzeba żeby oswoić miejsce? Ile potrzeba żeby się człowiek z miejscem oswoił? 
Wracam długą drogą wookoło osiedla. Prosta ścieżka, z jednej strony gęsto, wysokie, stare bloki, z drugiej strony gęsto, wysokie, nie wiem jak stare, drzewa.
 Zabawne, że wybrana droga okazuje się zawsze dłuższa niż nam się wcześniej wydawało.
---

Poza tym, jak to mówią, komu w drogę temu portki, więc trzymajcie się, a następny post zapewne dopiero po moim powrocie z urlopu:)
A tym którzy znajdują się w nadmorskich rejonach do zobaczenia gdzieś na jednej z wielu beach party i Zatoce Sztuki na Sopockim art & fashion week. :)

A na bieżąco znajdziecie mnie na instagramie: persona_and_me










 /pants- atmosphere/ bag- hand made by designer/h.m.b.d/ top,shoes-?/bandana- new yorker/ fake tatto- urban beings/necklace-@/ photo- szymon zemła & me/