"I'm only flesh and blood but I can be
anything that you demand
I can be king of everything or just a
tiny grain of sand"
Odsłaniam
się kobieco i nierozważnie.
Nie
wierzę kobietą, które mówią, że szpilki, sukienki, perfumy, kosmetyki są im nie
potrzebne. Nie mówię, że nie można się bez nich obejść 5 dni w tygodniu i że są
to sprawy priorytetowe, ale przychodzi dzień 6 i przychodzi czas żeby pozwolić
sobie być kobietą, tak po prostu, bez zastanawiania.
Dla siebie i dla rozżarzonych,
głodnych oczu swojego mężczyzny.
Mężczyzną, którzy twierdzą, że nie potrzebują pięknej
kobiety też nie wierzę. A piękno to przecież nic innego jak poczucie własnej
kobiecości i zgoda z nią.
(Nie wierzę jeszcze w skrajny feminizm. Sorry.
Kobieta przestaje być zagorzałą feministką gdy poznaje tego właściwego
mężczyznę. Nawet jeśli któraś zaprzecza. Rzekłam.)
p.s
skoro
świat się nie skończył to podejrzewam, że zniesie jeszcze trochę kiczu
przemyconego w tych zdjęciach
/dress- gina tricot/ shirt- Marks&Spencer/ socks- gatta/ shoes- @/ bracelet-diy/ photo- my man & me/